"- Opowiedz mi o swojej rodzinie. - poprosiłam w końcu.
Uśmiechnęła się uroczo patrząc na mnie spod wachlarza długich rzęs.
- Oni są ludźmi, którzy przypadkowo poszli ze sobą do łóżka którejś nocy po imprezie, a że byli na tyle schlani, żeby zapomnieć się zabezpieczyć ich komórki połączyły się i powstałam ja. Nie nazywajmy tego układu rodziną. Rodzina to ciepło, miłość. Tu była tylko głupota, są konsekwencje. Nie rozumiem tylko dlaczego to mnie boli, nie ich. Mieszkam z matką. Ojciec daje Jej jakąś kasę, nie wiem właściwie ile, coś daje na pewno, bo inaczej ona nie miałaby za co... Moja matka jest alkoholiczką. Ojciec nie wniesie sprawy do sądu i nie odbierze Jej praw nade mną, no bo po co Mu dodatkowy ciężar? Zresztą niedługo będę pełnoletnia i nie będę Go potrzebowała. Ani Go, ani matki. A pro po pieniędzy - nie widzę ich. Wszystko idzie na wódkę. Nie wyobraża sobie pani nawet co czuję wracając do domu. Od progu czuję ten zapach. Alkohol pomieszany z wonią wymiocin. Na kanapie w salonie leży matka, cała przepocona, brudna, śmierdząca. Sprawdzam Jej puls, chcę wiedzieć czy w ogóle jeszcze żyje. Pomagam Jej, bo mimo wszystko kocham Ją, bardzo kocham. Ojciec znalazł sobie jakąś lafiryndę, młode cacko, może rok, czy dwa starsza ode mnie. Platynowe włosy, długie nogi, spory biust. Ideał, czyż nie? Nie wiem jakim cudem powstałam z pomieszania alkoholiczki i faceta dla którego liczy się tylko kasa i dobry seks. Może jestem taka jak Oni. Może zbyt podobna i dlatego nie potrafię ich zrozumieć. A pani rodzice? Kim są?
Spogląda na mnie nieobecnym wzrokiem skubiąc materiał fotela.
- Nie żyją. Zginęli w wypadku.
- Nie żyją... - powtarza po mnie. - Zazdroszczę pani."
Uśmiechnęła się uroczo patrząc na mnie spod wachlarza długich rzęs.
- Oni są ludźmi, którzy przypadkowo poszli ze sobą do łóżka którejś nocy po imprezie, a że byli na tyle schlani, żeby zapomnieć się zabezpieczyć ich komórki połączyły się i powstałam ja. Nie nazywajmy tego układu rodziną. Rodzina to ciepło, miłość. Tu była tylko głupota, są konsekwencje. Nie rozumiem tylko dlaczego to mnie boli, nie ich. Mieszkam z matką. Ojciec daje Jej jakąś kasę, nie wiem właściwie ile, coś daje na pewno, bo inaczej ona nie miałaby za co... Moja matka jest alkoholiczką. Ojciec nie wniesie sprawy do sądu i nie odbierze Jej praw nade mną, no bo po co Mu dodatkowy ciężar? Zresztą niedługo będę pełnoletnia i nie będę Go potrzebowała. Ani Go, ani matki. A pro po pieniędzy - nie widzę ich. Wszystko idzie na wódkę. Nie wyobraża sobie pani nawet co czuję wracając do domu. Od progu czuję ten zapach. Alkohol pomieszany z wonią wymiocin. Na kanapie w salonie leży matka, cała przepocona, brudna, śmierdząca. Sprawdzam Jej puls, chcę wiedzieć czy w ogóle jeszcze żyje. Pomagam Jej, bo mimo wszystko kocham Ją, bardzo kocham. Ojciec znalazł sobie jakąś lafiryndę, młode cacko, może rok, czy dwa starsza ode mnie. Platynowe włosy, długie nogi, spory biust. Ideał, czyż nie? Nie wiem jakim cudem powstałam z pomieszania alkoholiczki i faceta dla którego liczy się tylko kasa i dobry seks. Może jestem taka jak Oni. Może zbyt podobna i dlatego nie potrafię ich zrozumieć. A pani rodzice? Kim są?
Spogląda na mnie nieobecnym wzrokiem skubiąc materiał fotela.
- Nie żyją. Zginęli w wypadku.
- Nie żyją... - powtarza po mnie. - Zazdroszczę pani."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz